- 500ml śmietanki 30%
- 1 laska wanilii
- 80g białego cukru (kryształ lub puder)
- 3 listki żelatyny (6 g)
- zimna woda
- śliwki
- czerwone wino
- listek mięty lub melisy
Folie żelatyny zamaczam w zimnej wodzie.
W średniej wielkości rondelku łączę śmietankę z cukrem. Laskę wanilii przekrawam wzdłuż i nożem wyciągam ze środka czarne ziarenka, które dodaję do śmietanki. Na koniec dodaję też tę laskę wanilii i nastawiam rondelek na płycie ze średnim grzaniem. Uważam, żeby śmietanka się nie przypaliła. Kiedy cukier się rozpuści, usuwam laskę wanilii. Jak śmietanka jest już niemalże wrząca, dodaję rozmoczone listki żelatyny i mieszam, by wszystko połączyło się w jednolitą masę. Jak tylko żelatyna rozpuści się zestawiam rondelek z płyty grzewczej.
Śmietankę przelewam do pojemniczków i czekam, aż ostygną zanim je włożę do lodówki. Panna cottę najlepiej serwować po min. 6 godzinach tężenia w lodówce, ale ja zalecałabym podawać ją dopiero na drugi dzień.
Śliwkę zalewam czerwonym winem na ok 30 min. Następnie podgrzewam ją na patelni wraz z winem, w którym się macerowała i zestawiam z grzania do ostygnięcia.
Przed podaniem okrawam nożem brzegi pojemnika, w którym znajduje się panna cotta, zamaczam go na 2-3 sekundy we wrzącej wodzie i odwracam do góry dnem, aby deser opadł na talerz. Następnie układam gotową śliwkę i polewam powstałym z maceracji sosem. Dekoruję listkiem mięty.
Proporcje na 4 pojemniczki o poj. 120ml.
Słodycz panna cotty najlepiej przełamać kwaśnym owocem. Świetnie się w tym sprawdzają maliny czy czerwone porzeczki.
Panna cottę można też robić w dowolnych smakach, np. panna cotta cytrynowa (wystarczy dodać sok z 1 cytryny na etapie wrzucenia żelatyny do garnka), kakaowa czy nawet imbirowa! Jesienią i zimą serwuję panna cottę z syropem rozmarynowym. Zachęcam do eksperymentowania z ulubionymi smakami.
Ci, którzy wolą czystą, białą panna cottę powinni przesiać ziarenka przez sitko.